Jak to w pracy konsultanta ślubnego bywa, szybko zaprzyjaźniłam się z Parą Młodą, która do mnie trafiła. Była to najwspanialsza para jaką mogłam sobie wymarzyć – młodzi i piękni, zawsze uśmiechnięci, z głową otwartą na pomysły. To co było najcenniejsze to ich wielkie zaufanie do mojej osoby. Kiedy Para obdarza Cię tak cennym podarunkiem jak zaufanie zrobisz dla niej naprawdę wiele!… i tak też zaczęła się moja przygoda z Karoliną i Tomkiem 🙂
Wesele miało się odbyć w plenerze w przepięknym zabytkowym Pałacu pod Łodzią. Karoliny marzeniem był sielski klimat, elegancko podana kolacja i rodzinna atmosfera. Brzmi jak łatwizna? Wyzwania się dopiero zaczynają … 🙂
Zapewne znacie dosyć popularny duet rodzinny. Ja taki tworzę z moją mamą – podczas kiedy ja uwielbiam sielskie romantyczne klimaty – moja mama gustuje w wielkościowych stylach pałacowych. I tak też było tutaj.
Ponieważ pokochałam "Panią Mamę" już na pierwszym spotkaniu zależało mi aby TO wesele było również i jej spełnieniem marzeń…hmm ale jak to połączyć? Poszukiwania każdego najmniejszego detalu trwały niespełna rok. Metalowo szklane naczynia z plecionym grubo sznurem okazały sie być strzałem w dziesiątkę. Połączenie udało się harmonijnie zgrać dzięki lekkim detalom takim jak szklane wazoniki, drewniane elementy opasane koronką, wysokie romantyczne bukiety z których kipiało od luźno ułożonych świeżych kwiatów i setkami świec.
Początek jednak nie był taki łatwy. Oprócz całego szeregu zadań, które spoczywały na mojej głowie – selekcja alkoholu, rozliczenia z podwykonawcami, pilnowanie terminów, ustalanie menu, projekty z florystkami, wyceny , czuwanie nad budżetem Pary Młodej i wiele innych przyziemnych spraw bez których wesele nie mogłoby się odbyć, wcieliłam się w rolę artysty – amatora – dekoratora :). Jak już wspomniałam, moja Para marzyła o sielskim klimacie w towarzystwie drewnianych przybielanych detali i słoiczkach z konfiturą dla Gości o czym usłyszałam na pierwszym naszym spotkaniu. Marzyli też o miejscu na polanie gdzie w towarzystwie okolicznego garmażu na stole wiejskim zagości domowa nalewka. Nie było budżetu na to aby te elementy zamówić ale była sterta drewna na tyłach Pałacu w którym odbywało się wesele. Z owej sterty wygrzebałam deski. W ruch poszedł karcher, który pod ciśnieniem je doczyścił oraz impregnat do drewna – i tak zbudowałam kącik na wiejskie wyroby i domową nalewkę. Znalazłam tam również stare zniszczone okienne ramy i drzwi. Z błyskiem w oku i pędzlem w ręku zabrałam się do odnawiania mojego znaleziska. Konfitury dla Gości również się udały ale o tym na filmie 🙂 Trochę to wszystko trwało ale efekt był wart mojej pracy… a łzy szczęścia mojej Pary zapamiętam do końca życia 🙂
pozdrawiam
Karolina Michalak,
konsultantka ślubna Perfect Moments oddział Łódź