Miejskie wesele w stylu industrialnym
Kiedy na szkoleniach dla przyszłych konsultantów ślubnych dostaję pytanie jak ja to robię, że mam w swoim portfolio tak różnorodne wesela odpowiadam – słucham swoich par młodych. Bo wedding planner musi być uważny, znać nie tylko branżę ślubną, ale przede wszystkim – oczekiwania swoich par. To jest klucz do sukcesu, by organizować wesela, które zachwycą gości i nowożeńców.
Jeśli lubicie klimaty miejskie, nowoczesny glam w połączeniu z industrialnym stylem, to poczytajcie o mojej współpracy z Marysią i Kamilem. Z tą cudowną parą spędziłam rok na przygotowaniach do ich wesela. Kluczem do sukcesu było to, że nadawaliśmy na tych samych falach. Dzięki temu efekt końcowy był zachwycający. Szczególnie, że przyszło nam organizować wesele, które miało być nowoczesne, ale z zachowaniem elementów tradycji.
Czy da się połączyć nowoczesność i tradycję?
Majowy ślub Marysi i Kamila odbył się w okolicach Kazimierza Dolnego, a wesele w bardzo nowoczesnym hotelu Atelia w Lublinie. Wnętrza zachwycały, ale trzeba było nadać im jeszcze odpowiedniego stylu. Takiego, który będzie pasować do mojej pary.
Marysia i Kamil, w przypadku scenografii, menu i muzyki, byli skłonna poszaleć. Ale w scenariuszu przyjęcia musiały znaleźć się tradycyjne elementy polskiego wesela. Było i błogosławieństwo, i witanie chlebem i solą.
Czy przez to wesele straciło na nowoczesności? Absolutnie nie! Nowoczesne przyjęcie to nie jest przeciwieństwo wesela z tradycjami. To odpowiedni sposób wplecenia elementów w całość sprawia, że wesele może być i nowatorsko, i tradycyjne.
Jak zorganizować nowatorskie wesele dbając o tradycje?
O tym, że wesele ma współczesny charakter, świadczą detale. Dekoracje w industrialnym stylu z odważnym łączeniem srebra i złota. Oświetlenie, które buduje nastrój. Profesjonalna scena, na której występowali świetni muzycy zabawiając gości. Nowoczesny bar, w którym serwowane były drinki, kawy i herbaty. Bufet słodki i tort, które były kulinarnym dziełem sztuki. Tutaj moja para lubiła szaleć.
Delikatnie przełamali się także w przypadku niektórych tradycyjnych elementów. Wprawdzie Marysia ubierała się w swoim rodzinnym domu, ale first look odbył się bez udziału gości i rodziny. Tylko młodzi i fotograf. Potem rodzice pobłogosławili parę, która szykowała się do ślubu kościelnego. Po ceremonii, tuż przed nowoczesnym lokalem, odbyło się tradycyjne przywitanie chlebem i solą. Kamil przeniósł swoją żonę przez próg. I zaczęło się przyjęcie. I znowu były współczesne warianty wesela.
U Marysi i Kamila były wzruszające przemówienia. Żałuję, że nie wszystkie pary mają ten zwyczaj na swoich przyjęciach. To jest ten moment, gdy rodziny się poznają. Para przybliża gościom swoją historię. Rodzice się wzruszają. Obiad staje się celebracją. A na koniec goście dostają coś na słodko. Tak jak tutaj. Podaliśmy tort (ten geometryczny, biało-złoty cukierniczy cud) jako deser po uroczystym obiedzie. A potem pierwszy taniec i zabawa na parkiecie pod batutą doskonałego zespołu.
To było tylko lekkie przełamanie elementów typowego wesela. Bo nie chodziło nam o organizację przyjęcia w opozycji do wesela z tradycjami, ale szanującymi te, które były dla pary istotne. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że w tym przypadku personalizacja wesela opierała się na odnalezieniu priorytetów pośród dwóch biegunów – tradycji i nowoczesności. I udało się.
A zależało mi właśnie dlatego, że Marysia i Kamil to zakochana w sobie pozytywna para, która na co dzień zajmuje się ratowaniem innych. Dlatego moim zadaniem było zrobić wszystko, by mogli spokojnie pracować wiedząc, że ja czuwam nad ich weselem. I wyszło dobrze, o czym przekonałam się, gdy po skończonej koordynacji Marysia wzięła mnie na drinka. A Wy możecie poczytać o tym w przepięknych referencjach, które dostałam wraz z ekipą usługodawców, którzy w ten dzień pracowali nad wizją wesela Marysi i Kamila:
https://www.agencjaspinki.pl/opinie/Marysia-i-Kamil
Spinka Karina