26 maja większości z nas kojarzy się jednoznacznie z Dniem Matki. Dla Ani i Krzysztofa ta data jednak już na zawsze będzie miała jeszcze jeden wymiar… To w tym dniu powiedzieli sobie sakramentalne TAK!
Od samego rana w Folwarku pod Łodzią trwały gorączkowe przygotowania. Ciemne loki Panny Młodej były ozdabiane kwiatami, potem grupowo ubierano ją w długą suknię, Pan Młody poprawiał garnitur i pucował swoje lakierki, druhny w kolorowych kreacjach wzdychały z zachwytem… Ale mimo tego całego zamieszania zakochana para i tak znalazła czas, żeby wspólnie popląsać! Najwyraźniej Ania zdołała rozkochać Krzysztofa nie tylko w sobie, ale także i w tańcu.
Msza ślubna został odprawiona w przepięknym, drewnianym kościółku. Malowane ściany dodawały jego wnętrzu niesamowitego uroku. Najpierw do środka weszły druhny, a zaraz za nimi Pannę Młodą poprowadził do ołtarza wzruszony ojciec. Zakochani promienieli szczęściem, wypowiadając słowa przysięgi. Potem, mocno trzymając się za ręce, wyszli z kościoła, gdzie czekali na nich goście. Tym razem nikt nie obsypał nowożeńców ryżem ani grosikami – za to w górę poleciały tysiące różnokolorowych kwiatów.
Po kościele przyszedł czas na świętowanie. Można powiedzieć, że w nowy etap życia Ania i Krzysztof ruszyli z kopyta – postanowili bowiem wjechać na przyjęcie konno. Na Pana Młodego czekała niespodzianka od świeżo upieczonej żony – z ogromnego prezentu po otwarciu w niebo uniosły się dziesiątki kolorowych balonów. Czyżby były one obietnicą wielu poślubnych uniesień? W końcu Ania szkoliła się wtedy na pilota…
Przyjęcie weselne odbyło się częściowo pod specjalnie ustawionym namiotem, a częściowo w ogrodzie. We wnętrzu przeważały dekoracje w kolorze ciemnego turkusu, a na zewnątrz – girlandy z żarówkami, które świeciły przez całą noc nad bawiącymi się gośćmi, nadając całości niesamowity klimat. Imponująco prezentował się także tort – również serwowany w ogrodzie. Wszędzie królowały rododendrony – kwiaty, którymi Ania zajmuje się zawodowo.
Młodej parze udało się odzwierciedlić swoją pasję do podróżowania na wiele sposobów. Wśród dekoracji nie zabrakło map i globusów – jeden z nich pełnił nawet funkcję nietypowej księgi gości! Na gości spragnionych… wrażeń czekał bar pełen tropikalnych owoców, gdzie można było przenieść się do ciepłego kraju, racząc się egzotycznym drinkiem. Dla wielbicieli arabskich nocy przygotowano kącik z sziszą, a dla koneserów kuchni japońskiej – stół z wyśmienitym sushi.
Ten dzień był początkiem ich najważniejszej podróży, oby trwała jak najdłużej!